Na polskich asfaltach; dziurawych, pofałdowanych jednym słowem bardzo zdradliwych drogach lokalnych Versys wydawał się bardzo bezpieczny i łatwy do opanowania. Jako pierwszy przypadał mi właśnie ten motocykl podczas polskiej prezentacji nowości Kawasaki na rok 2015. Pozwoliło mi to wdrożyć się w „specyfikę” ruchu podgórskich miejscowości.
Nowy Versys przypomina bardzo mocno poprzednika (i dobrze) ale bez kontrowersyjnej lampy przedniej jest lalkowato – ładny. Wypieszczone wykończenie i piękny lakier; coś między pomarańczowym i czerwonym kolorem dają niesamowity efekt. Nie jest to Brzydkie Kaczątko do roboty w mieście. Z motocyklem można pić piwo siedząc z nim w garażu lub lepiej; na łonie natury po całodziennej jeździe. W sumie u gustach się nie powinno pisać i mówić bo są różne ale piszę tutaj o własnych odczuciach.
Użyłem słowa „lalkowaty”… dużej pojemności silnik 1043 ccm wydaje słuszny odgłos poprawiający humor. Słychać wydech i tak ma być. Chrapliwy odgłos jest praktycznie nie do pomylenia. No i mamy równowagę. Szeroka kierownica i nieprzesadnie wysoko umieszczone siedzenie dają uczucie pełnej kontroli. Szybko przyzwyczajam się do pozycji łapiącej wiatr. Kierowca siedzi bardzo prosto. Dzięki temu widzi się wcześniej i więcej. Bardzo łatwo można dać odpocząć plecom i tyłkowi przyjmując pozycję stojącą. Stojąc na Versysie nie czujemy się nienaturalnie; można tak jechać kilometrami (i robiłem to). Stosunkowo nisko umieszczone podnóżki bardzo ułatwiają przyjęcie stojącej pozycji oraz nie męczą zbytnio kolan gdy kierowca siedzi. Niepozorna szyba z regulacją zapewnia spokój.
Testowy Versys wyposażony był w komplet kufrów, które przechodzą między samochodami jeśli przejdą lusterka. Czyli niema obawy czy się zmieścimy w jakąś lukę oglądając się nerwowo do tyłu. Na kufry należy uważać gdy wsiadamy lub zsiadamy z motocykla – łatwo można niechcący zaczepić o nie nogą. Motocykl mimo kufrów jest odpowiednio wyważony ponieważ można zdjąć ręce z kierownicy przy każdej prędkości i przekonać się, że nie łapie shimmy. Masa 250 kg w stanie gotowym do drogi brzmi dla mnie absurdalnie… wyważenie motocykla niweluje sporą przecież w liczbach bezwzględnych wagę. Muszę powtórzyć niedokładnie za innymi stały frazes: po ruszeniu nie czujemy masy. Dlaczego niedokładnie ? Ponieważ i przed ruszeniem takowej masy nie czujemy a to już sztuka.
Kawasaki Versys dysponuje silnikiem, który nie zwraca na siebie uwagi. Kierowca nie musi się nim przejmować w sensie jazdy w odpowiednim zakresie obrotów i tym podobnych problemach. Gdy się jedzie turystycznie lub ogląda widoki nie dbamy o zbyt wysoki bieg – motor motocykla zawsze „ciągnie”. To pomaga odpocząć za kierownicą. Nie ma żadnej napinki i nerwowego kopania w dźwignię zmiany biegu aby zredukować bieg. Szkoda na to „nafty”. Odkręcamy gaz i motocykl odjeżdża niczym statek kosmiczny Enterprise . Stara dobra zasada; cztery gary i słuszna pojemność powoduje, że łatwo się motocyklem rusza i nie ma potrzeby nadużywać sprzęgła. To ważne gdy będą jechały dwie osoby z bagażem. Jednopalcowy hamulec przedni też ma wystarczające rezerwy aby sprostać warunkom jazdy z pełnym obciążeniem w górach. Często w tego typu motocyklach problemem jest przednie zawieszenie, które ma za mały zapas skoku. Tutaj nic takiego nie występuje nawet przy gwałtownym hamowaniu. Można dohamować w zakręcie przy wjeździe w dół, wpaść w dziurę i a zawieszenie ma jeszcze zapas bezpieczeństwa.
150 km przejechanych w dość trudnych warunkach na pograniczu czesko – polskim pokazały szereg zalet tego typu motocykla. Kawasaki Versys 2015 - jak to mówią żadnej pracy się nie boi.
Autor tekstu: Krystian Gass
Zdjęcia: Marcin Snopkowski